♦ Cztery | Najważniejszy


Biblioteka nie zmieniła się wcale od ostatniej wizyty Yūki; przybrudzone szyby nadal łapczywie pożerały promienie słońca, wywołując tym samym odczucie archaiczności wnętrza. Bibliotekarka podniosła nos znad cienkiej, pożółkłej książki, gdy tylko blada dłoń Cross nacisnęła klamkę. Wpływające nagle światło wywołało zmrużenie powiek u kobiety, odkładającej dzieło literackie grzbietem do góry na blat biurka. 
– Yūki Corss. Mam to, czego szukałaś – przywitała ją, nie zadając sobie trudu rzucenia powitania.
Podniosła się z krzesła, by w chmurze wzburzonego przez ruch kurzu, a następnie zniknęła za meblem. W uszy Yūki, stojącej już po drugiej stronie posępnego mebla, wdarła się przeraźliwa skarga zawiasów, wołających o naoliwienie. Brązowe włosy, upstrzone z rzadka śladami siwizny, wychyliły się zza blatu; ramiona tak kościste, że aż przebijające się swą ostrością przez wełniany sweter dołączyły do kędziorów. Na biurku pojawiła się niewielka, choć gruba książka, opatrzona symbolem Orchidei. Kartki wyglądały na smutne – niewiele rąk je przekładało, czego dowodem były w ogóle niezniszczone ich brzegi, choć barwa kości słoniowej zdradzała prawdziwy wiek druku; oprawa pyszniła się kunsztem wymyślnych zawijasów, frywolnie rozbiegających się od kwiecistego ornamentu we wszelkie możliwe strony, złocąc pociemniałą z wiekiem skórę naciągniętą na okładkę. 
– Dziękuję bardzo! – W zmęczonych, brązowych oczach zapłonęła maleńka iskierka, choć być może był to jedynie zbłąkany promień słońca. Bibliotekarka nie poręczyłaby za to, czy w źrenicach faktycznie coś można było dostrzec. – Obiecuję przynieść ją najszybciej, ja będzie to możliwe...
– Nie spiesz się. – Suche słowa złagodził odrobinę cień uśmiechu. – Nikt nigdy o nią nie pytał. Lepiej, by jak najdłużej znajdowała się w miejscu, gdzie komuś będzie na niej zależeć... – Oczy kobiety zasnuły się mgiełką. – Nikt nie powinien być nikomu niepotrzebny.
Yūki od razu domyśliła się, że myśli bibliotekarki odpłynęły daleko od zakurzonych tomów. Innym razem na pewno spróbowałaby się dowiedzieć, co mgli spojrzenie kobiety. Tym razem Zero był dla niej ważniejszy. Miała świadomość, że nawet najważniejszy. Od zawsze.

Sekret miał ujrzeć światło dzienne. Niknące wraz ze wznoszeniem się słońca ku górze, szkarłatne odbłyski złowieszczych, nieznanych oczu zbliżały się, trwając nieruchomo na twarzy o alabastrowej cerze. Szczupła sylwetka nie wydawała się być w ogóle zmęczona długim pościgiem. Stopy lekko prowadziły ciało do celu, zatrzymując się tuż przed Kiryū. Lewy kącik uniósł się nieznacznie, rozglądając wargi w czymś na kształt uśmiechu.
– Nie zaczęło ci czegoś brakować? – odezwał się wysoki, blady mężczyzna.
Źrenice srebrnowłosego rozszerzyły się. Ten głos... Nie umiał wyciągnąć z pamięci sytuacji, w której już go słyszał. Miał jedynie podskórne wrażenie, że to nie pierwszy raz.
– Kim jesteś? – zapytał, zaciskając pięści. Mięśnie rąk napięły się, a w ich ślad podążyły również te na plecach. Żuchwa, w kapryśnej zazdrości wobec nich, docisnęła do siebie górną i dolną szczękę, naprężając ścięgna szyi.
– Opanuj się, Zero. Niczego ci nie zrobię. Jeśli będziesz grać według zasad. – Czerwonooki szatyn wzniósł źrenice ku niebu. 
– Nie wiem, o jakich gierkach mówisz. Prześladowałeś mnie tej nocy. – Kiryū mimo buntowniczego tonu, rozluźnił się nieco. 
– Każdy z nas gra w grę. – Nieznajomy ruszył przed siebie dostojnym krokiem, z gracją godną łabędzia wymijając nieufnego Zero. 
Srebrnowłosy zrozumiał, że powinien podążyć za charyzmatycznym mężczyzną. Lęk minął, pozostała podskórna, nieznośna niechęć.
Szli chwilę, pozwalając odgłosowi kroków jako jedynym profanować ciszę. Kiryū w końcu nie wytrzymał.
– Czego ode mnie chcesz?
– Opiekujesz się Yūki nie bez powodu – zaczął znudzonym głosem. – Mogłem wybrać każdego innego osobnika na świecie, mniej lub bardziej żałosne stworzenie z tego świata... – Zatrzymał się nagle. Zaskoczony tym niespodziewanym zabiegiem fioletowooki omal na niego nie wpadł. Jedynie refleks drapieżcy uchronił go przez niepożądanym kontaktem fizycznym.
Nieznajomy odwrócił się błyskawicznie, lekko pochylając głowę, by nawiązać kontakt wzrokowy z Kiryū. Wbił w niego nieustępliwe spojrzenie, wwiercające się nerwami w głąb czaszki, świdrująco pulsujące gdzieś pod korą mózgową.
– Ale Yūki z jakiegoś irracjonalnego powodu chce ciebie. Zawsze chciała. Zawsze byłeś najważniejszy, nawet, gdy zmieniłeś się w potwora. Nawet, gdy spłynąłeś krwią jej rodziny. Nawet, gdy zobaczyła, jak bardzo podłym stworzeniem jesteś – mówił spokojnie, wbijając w serce srebrnowłosego szpilkę, coraz głębiej i głębiej, aż po sam łebek. – Nawet, gdy mogła być szczęśliwa ze mną.
W klatkę piersiową Zero uderzyło coś, odbijając się z szelestem i opadając na chodnik, ciągnione nieubłaganą grawitacją. Kiryū instynktownie opuścił wzrok, zauważając, iż był to woreczek strunowy. Znajomy. Miał taki sam. Gdy znów chciał spojrzeć na rozmówcę, już go nie było. Podniósł nieprzyjaźnie podarowany prezent z betonu, po czym wyciągnął z niego złożoną na pół karteczkę, wykaligrafowaną starannie. 

Skrzywdź ją, a zrobię coś, co sprawi, że już nigdy nikt nie będzie w stanie cię skrzywdzić. Bierz tabletki. Codziennie. I chroń ją. Nie jest bezpieczna. 
K. K.

Karteczka wypadła z dłoni, by dać porwać się wiatrowi w jego chłodne podmuchy. Gdziekolwiek skrawek papieru poleciał, nie mógł zobaczyć, jak Zero opada na kolana, a z jego oka powoli wypływa pojedyncza, srebrząca się łza. Kropla opadła na chodnik, a chłopak uniósł twarz ku górze. Pamiętał to. Pamiętał, co zrobił Yūki. Jak jej to zrobił. A ona nie wiedziała, jak bardzo powinna go nienawidzić.
Kłębiące się przybyłymi nie wiedzieć kiedy szarymi chmurami niebo wydało na świat pierwszy płatek śniegu, który rozpłynął się w srebrnych włosach Kiryū, drżącego w odosobnieniu nie z zimna, a z bólu.

__♦__

Witam was po kolejnej odsłonie opowiadania! Mam nadzieję, że nie zanudziłam was za bardzo i nie zraziliście się do dalszej lektury... 
Przy okazji: zostałam nominowana do bloga miesiąca marca Księgi Baśni (ankieta dostępna tutaj) i będę wdzięczna za każdy głos!
Ściskam i całuję!

1 komentarz:

  1. Rozdział jak zawsze bajeczny! W końcu zaczyna się coś wyjaśniać, a mnie tak bardzo intryguje, czemu Kaname nie ujawnia się przed Yuki? I co jest w tej książeczce? Pisz szybciej rozdziały :D

    Zapraszam też do mnie, choć moje "pisianie" nawet się nie umywa do Twojego majstersztyku... Julia i demony oraz Unnecessary words

    OdpowiedzUsuń